To nadzwyczajne placki. Takie, za które wszyscy was pokochają, bo są chrupiące, smażone, ale wcale nie ciężkie. O nie. Przy każdym kęsie lekko się ciągną, rześko stawiając wszystkie kubki smakowe na baczność. Zazwyczaj jem je wprost z patelni, stojąc przy kuchence i dosmażając kolejne, ale czasami powstrzymuję się i układam je na półmisku, dekoruję natką pietruszki, a następnie zajadam, zanurzając przedtem w kwaśnej śmietanie.
Więcej na tej stronie.